[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A on: «W nim znajdziesz, co anioł mieć może,Łaskę i ufność w miłosierdzie boże.On to zniósł palmę dla Maryi w czasie,Kiedy nasz ciężar Bóg Syn przyjął na się.A teraz wytęż, ile wzrok dosięże,Jak będę mówił, oczy przenikliwe,Abyś mógł widzieć tego państwa męże,Arcypobożne, arcysprawiedliwe!Ci dwaj szczęśliwsze mają przeznaczenie,Bo są najbliżej przy tronie Augusty,Jak dwa rodowe tej róży korzenie[1753].Po jej lewicy jest ojca siedzenie[1754],Który zżuł owoc łakomymi usty,Aby ród ludzki pożywał gorycze.Po jej prawicy patrz w święte obliczeOjca Kościoła[1755], któremu jak bratuChrystus przy swoim zdał WniebowstąpieniuKlucze od tego tak pięknego kwiatu[1756].Patrz, ten, co widział w proroczym widzeniu[1757]Bolesne czasy, a na tle ich łzamiSpłakaną pięknej twarz oblubienicy[1758]Zdobytej krwawo włócznią i ćwiekami,Przy Piotrze siedzi; z pierwszym po lewicyWódz ludu zasiadł w majestacie chwały[1759],Ludu, co płochy, w grzechu skamieniały,Pożywał z nieba spadającą mannę.Patrz na siedzącą przeciw Piotra Annę[1760],Jak wzrok szczęśliwa zatapia w kwiat róży,W lica swej córki, że oka nie zmrużyW blasku światłości śpiewając Hosannę.Naprzeciw wielkiej rodziny PradziadaŁucyja[1761] siedzi[1762], która twojej Pani,»Ratuj go«, rzekła, gdy twoja powiekaŚciemniała w strachu na progu otchłani.Teraz, gdy twoich marzeń czas ucieka,Spoczniemy w miejscu, gdzie spocząć wypada,Jak dobry krawiec, który, ile stajeSukna do skroju, taką suknię kraje.I w Arcymiłość zatopimy oczy[1763],Ile podobna, przeniknij jej płomień,Abyś twym okiem odbił jego promień,Jednak ażebyś nie pomyślał z trwogi,Że naprzód lecąc, cofasz się z pół drogi,Gdy myśl do lotu swe skrzydła roztoczy,Pomódl się do Niej, bo modlitwa jednaDla cię przyczyną Jej łaskę wyjedna;I w ślad idź za mną myślą, duszą całą,By twoje serce z modlitwą zaczętąPrzeze mnie od niej w niczym nie odstało».I począł mówić tę modlitwę świętą:Pieśń XXXIIIZakończenie.Modlitwa św.Bernarda.Matka Boska.Trójca Przenajświętsza.«Dziewico, matko, córko twego syna,Najpokorniejsza i najwyższa w niebie,Przedwiecznej woli granico jedyna[1764]!Ludzka natura w tobie i przez ciebieTak się podniosła, że z jej uszlachceniemNie wzgardził stać się jej Stwórca stworzeniem[1765]W żywocie twoim, o Matko, Dziewico,Zatliłaś miłość, pod której gorącemKwiat ten[1766] kielichem świecąc gęstolistym,Bujnie w pokoju rośnie wiekuistym.Tu jesteś łaski południowym słońcem,Na ziemi żywą nadziei krynicą.Niewiasto, twoja tak wielka potęga,Kto cię nie błaga, a po łaskę sięga,Bezskrzydłą żądzą ten w górę się wznosi.Dobroć twa wspiera nie tylko, kto prosi,Często przygiętych boleści ciężaremUprzedza prośbę dobrowolnym darem.W tobie się łączy, miłosierdzia Pani,Pobożność, miłość, dobroć, szczodrobliwość.Oto ze świata najgłębszej otchłaniOn, który wchodząc na te niebios szczytyWidział koleją wszystkie duchów byty[1767],Błaga cię, wzmocnij w łasce jego oko,Aby widzeniem wzniósł się tak wysoko,Gdzie ostateczna jest jego szczęśliwość[1768].Ja, com goręcej takiej wzroku siłyNie życzył sobie, jak jemu tu w niebie,Wszystkie modlitwy moje ślę do ciebie,Błagając, oby daremne nie były!Niechaj on swojej śmiertelności błędyZa twą przyczyną jako mgły rozproszy,Aby mógł utkwić wzrok w arcyrozkoszy.Ty, która możesz, co chcesz, o Królowo!W nim twą opieką zwalcz krewkie popędy,Błagam cię jeszcze, po widzeniu takiem,Chciej w nim zachować chęć i wolę zdrową.Patrz, Beatrycze z błogosławionymiSkładają ręce i całym orszakiemModlą się, łącząc swe prośby z moimi».W mówcę przez Boga ukochane oczyUtkwione dały nam znać jako posły,Jak głos modlitwy dla niej jest uroczy;Potem na wieczne światło się podniosły,Trudno uwierzyć, że twór w takie słońceZatapiał oczy tak przenikające.Do kresu wszystkich mych żądz, gdym z zapałemZbliżał się, czułem, zdumion nie po mału[1769],Jak stygł żądz owych cały żar zapału.Bernard z uśmiechem wskazywał mi gestem,Ażebym w górę patrzył, i patrzyłemCzując, że takim, jak być życzył, jestem[1770],Bo wzrok mój wedle ducha przemienieniaBył więcej czystym i wrażał spojrzeniaCoraz to głębiej w arcyświatło żywe,Które jest jedno przez siebie prawdziwe.Wzrok mój był odtąd wyższy nad moc słowa:Słowo i pamięć zbytnim wysileniemMdleją przed takim korząc się widzeniem.Jako widzący we śnie po minionymMarzeniu czucie swych wrażeń przechowa,Choć rys obrazu tonie w tle zamglonym,Takim ja jestem, bo moje widzenieWionęło z duszy jak senne marzenie[1771].A jeśli słodycz z niego urodzonaCzuję, jak spada kroplami w to serce,Tak śnieg od słońca topnieje niezwłocznie,Tak się rozlecą, kiedy wiatr zadmuchaNa wiotkich liściach spisane wyrocznie[1772]Śmiertelną myślą, o niedościgniona,Wieczna światłości, wskrześ z mojego ducha,Cząstkę płomienia na twe podobieństwo,Zapal mój język, aby choć w iskiercePrzekazał przyszłym pokoleniom gwoli[1773]Chwałę płomiennej twojej aureoli,Aby przez trochę wrażeń z mych uniesień,Przez trochę dźwięków odbitych z mych piesień[1774],Świat łatwiej pojąć mógł twoje zwycięstwo [ Pobierz całość w formacie PDF ]