[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Maria Stuart, nie mniej zaniepokojona od wuja, widziała przygnębienie Franciszka na samą myśl o wyrokach śmierci, poprosiła zatem chirurga, żeby był w pobliżu w celu przyjścia królowi z pomocą w razie zasłabnięcia.Gabriel natomiast chciał uczynić ostatnią próbę ocalenia przynajmniej jednego ze skazanych, tęgo, którego na końcu miał ugodzić topór.Wyrzucał sobie, że niechcący sam sprowadził swymi radami do smutnego końca młodego, walecznego Castelnau de Chalosses.Jak sobie przypominamy, diuk de Nemours zagwarantował mu wolność i życie własnym słowem honoru złożonym na piśmie.Dopiero wtedy Castelnau się poddał.Skoro tylko przybył do Amboise, wtrącono go do więzienia, a dzisiaj ma być stracony przez ścięcie głowy ostatni, jako najbardziej winny ze wszystkich.Trzeba oddać sprawiedliwość diukowi de Nemours.Kiedy się przekonał, że jego podpis szlachcica został w taki sposób zniesławiony, czuł jeno rozpacz i gniew.Od trzech tygodni chodził od kardynała de Lorraine do diuka de Guise, od Marii Stuart do króla, zabiegając, odwołując się, błagając o uwolnienie wierzyciela jego honoru.Niestety, jednak kanclerz Olivier, do którego go odesłano, oznajmił, jak podaje pan de Vieilleville w swoich pamiętnikach:„Król w żadnej mierze nie musi dotrzymywać słowa zbuntowanemu poddanemu ani wypełniać żadnej uczynionej obietnicy”.To spowodowało wielką zgryzotę diuka de Nemours, który — jak naiwnie dodaje kronikarz — „dręczył się jedynie faktem, że podpisał.Bo gdyby szło o słowo, zawsze by mógł się go wyprzeć wobec każdego, kto by mu z tego czynił zarzut, wobec każdego bez wyjątku, oprócz królewskiej mości, tak był walecznym i szlachetnym księciem!”Podobnie jak Gabriela, tak i diuka de Nemours przywiodła na widowisko egzekucji, okrutniejsze dla niego niż dla każdego innego, jedynie skryta nadzieja ocalenia Castelnau w ostatniej chwili.Tymczasem u dołu trybuny diuk de Guise konno, ze swoimi kapitanami, dał znak wykonawcom wyroku.Po przerwie na nowo rozpoczęło się ścinanie głów i śpiewanie psalmów.W ciągu niecałego kwadransa spadło osiem głów.Młoda królowa była bliska omdlenia.Pod szafotem zostało tylko czterech skazańców.Pisarz sądowy głośno zawołał:— Albert Edmund Roger, hrabia de Mazeres, winien herezji, zbrodni obrazy majestatu i zbrojnej napaści na osobę króla.— To fałsz! — krzyknął z szafotu hrabia de Mazeres.Pokazał tłumowi pierś i poczerniałe ramiona zdruzgotane torturą i dodał:— Oto w jaki stan mnie wprawiono w imieniu króla.Ręczę, że on o tym nie wiedział i dlatego krzyczę: Niech żyje król!Spadła jego głowa.Trzej ostatni kalwiniści czekali na swą kolej u dołu przy szafocie.Powtórzyli pierwszy werset psalmu:.Boże, bądźże nam łaskawy!Daj zbawienie swoim wiernym,Okaż się nam miłosiernym,Ujrzym ciebie w blasku chwały!.Pisarz czytał:— Jan Ludwik Alberic, baron de Raunay, winien herezji, zbrodni obrazy majestatu i zbrojnej napaści na osobę króla.— Ty i twój kardynał kłamiecie jak dwa chamy — rzekł Raunay.— Uzbroiliśmy się jedynie przeciwko niemu i jego bratu.Życzę im, żeby obaj zmarli tak samo spokojni i czyści jak ja.Po tych słowach położył głowę na pieńku.Dwaj ostatni skazani śpiewali:.Wystawiłeś nas na próbę,Boże nasz, idziemy w zgubę,Jako srebro się próbuje,W ogniu dusza się hartuje.Pisarz od spraw karnych podjął następne krwawe wezwanie:— Robert Jan René Briquemaut, hrabia de Villemongis, winien herezji, zbrodni obrazy majestatu i zbrojnego zamachu na osobę króla.Villemongis umaczał ręce we krwi Raunay’a i podniósł je w górę:— Ojcze, który jesteś w niebie! Oto krew twoich dzieci! Pomścisz nas!Padł pod śmiertelnym ciosem.Castelnau pozostał sam i śpiewał:.Dopuściłeś, Boże Panie,Byśmy wpadli w sidła wroga,Wzięli nas już we władanie.Niech się spełni wola sroga!.Diuk de Nemours w nadziei ocalenia Castelnau sypnął złotem.Pisarz i kaci mieli w tym interes, żeby go ocalić.Pierwszy kat rzekł, że jest wyczerpany.Miał go zastąpić drugi.Nastała z konieczności przerwa.Gabriel niej skorzystał, aby zachęcić diuka do dalszych starań.Jakub de Savoie nachylił się przeto ku diuszesie de Guise, z którą, jak powiadano, był w najlepszych stosunkach, i szepnął jej słówko do ucha.Diuszesa natomiast miała wielki wpływ na młodą królową.Diuszesa wstała, jakby dłużej już nie mogła znieść widowiska, i rzekła dostatecznie głośno, żeby usłyszała ją Maria:— Ach! To zbyt przykre dla niewiast! Patrzcie, królowa źle się czuje.Odejdźmy.Ale kardynał utkwił w swej bratowej surowe spojrzenie i rzekł szorstko:— Więcej mocy charakteru, Madame! Pomyśl, że jesteś z rodu Este i małżonką diuka de Guise.— To właśnie najbardziej mnie martwi — odpowiedziała diuszesa.— Każda matka słusznie się tym smuci.Krew i nienawiść spadnie na nasze dzieci!— Ależ trwożliwe są niewiasty! — szepnął kardynał, który sam był tchórzem.Teraz odezwał się diuk de Nemours:— Nie trzeba być niewiastą, żeby się wzruszyć tak żałobnym obrazem.Czyż sam nie jesteś przejęty, książę? — zwrócił się do księcia de Condé.— Och! — wtrącił się kardynał.— Książę jest żołnierzem z bliska obeznanym ze śmiercią.— Tak, podczas bitew, ale nie na szafocie! Trudno patrzeć na to z zimną krwią! — rzekł odważnie książę.— Czyżby książę krwi miał aż tyle litości dla buntowników — rzekł kardynał.— Lituję się nad walecznymi oficerami, którzy zawsze godnie służyli królowi i Francji — odpowiedział książę de Condé.Cóż więcej mógł rzec i uczynić książę, sam podejrzany? Diuk de Nemours go zrozumiał i zwrócił się do królowej matki:— Widzisz, Madame, pozostał już tylko jeden.— Nie wymienił nazwiska Castelnau.— Czy nie można by przynajmniej jego ocalić?— Ja nie mam możności — odpowiedziała Katarzyna de Medici odwracając głowę.Tymczasem nieszczęsny Castelnau wchodził po stopniach i śpiewał:.Boże, bądźże nam łaskawy!Daj zbawienie swoim wiernym,Okaż się nam miłosiernym,Ujrzym ciebie w blasku chwały!.Tłum, głęboko poruszony, zapomniał o obawach, jakie w nim wzbudzali szpiedzy, „muszardzi” i krzyczał jednogłośnie:— Łaski! Łaski!Wtedy właśnie diuk de Nemours starał się rozczulić młodego diuka d’Orléans:— Wasza Wysokość — mówił — czy zapomniałeś, że w tym samym mieście Amboise właśnie Castelnau uratował życie świętej pamięci diukowi d’Orléans, kiedy znalazł się w niebezpieczeństwie podczas zamieszek?— Uczynię to, co zdecyduje moja matka — odpowiedział młody diuk.— A gdybyś się zwrócił do króla? Jedno słówko z twojej strony… — błagał diuk de Nemours.— Powtarzam ci, że słucham poleceń swojej matki — odpowiedział oschle królewicz.— Ach, książę! — z wyrzutem rzekł diuk de Nemours i uczynił w stronę Gabriela gest zawodu i rozpaczy.Pisarz czytał powoli:— Michał Jan Ludwik baron Castelnau de Chalosses, któremu dowiedziono zbrodnię obrazy majestatu, herezji i zamachu na osobę króla.— Oświadczam moim sędziom, że orzeczenie jest nieprawdziwe — rzekł Castelnau.— Nie jest zbrodnią obrazy majestatu sprzeciwianie się wedle możności tyranii braci de Guise.Jeśli tak się ma to rozumieć, trzeba było zacząć od ogłoszenia ich królami.Może dojdziecie do tego, ale to sprawa tych, którzy mnie przeżyją [ Pobierz całość w formacie PDF ]