[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wysokie prawdopodobieństwo niewykonania rozkazu, który uzna za nonsensowny lub niepotrzebnie niebezpieczny.Mahoney smutno pokręcił głową.– Zaczynam się zastanawiać, dlaczego go zwerbowałem.I to do mojego szczerze kochanego pułku.– Bardzo prawdopodobne – powiedziała sucho Rykor – że dlatego, ponieważ jego profil psychologiczny jest niezwykle podobny do twojego.– Mmm.Zapewne dlatego trzymam się z daleka mojego szczerze kochanego pułku.Oprócz niektórych uroczystości.Rykor nagle roześmiała się.Zabrzmiało to jak grzmot, a przez jej ciało przebiegały nieskończone fale drgań, niemal niszczące krzesło.W końcu przestała się śmiać.– Mam wrażenie, Ian, że wywołujesz jakiś stary film.Mahoney pokręcił głowa.– Nie.Nie chcę, żeby chłopak załamał się podczas szkolenia.Jeśli mu się nie uda.– Odeślesz go z powrotem do jego świata?– Jeśli mu się nie uda – powiedział cicho Mahoney – przestanie mnie interesować.Rykor wzruszyła ramionami.– A propos.Powinieneś wiedzieć, że on ma nóż w ramieniu.Mahoney starannie ważył słowa.– Zasadniczo mówi się, że ma nóż w rękawie, jeśli pozwolisz.– Powiedziałam dokładnie to, co chciałam.Ma mały nóż, zrobiony z jakiegoś nieznanego krystalicznego materiału, ukryty w chirurgicznie zmodyfikowanym prawym przedramieniu.Mahoney podrapał się po policzku.Nie zauważył tego na Vulcanie.– Chcesz, abyśmy to usunęli?– Nie – Mahoney uśmiechnął się krzywo.– Jeśli instruktorzy nie poradzą sobie z tym, i jeśli jest na tyle głupi, aby wyciągnąć go na któregoś z nich, to otworzy nam znakomite wyjście awaryjne.Czyż nie?– Chcesz, aby nadzorować jego postępy, rzecz jasna?– Oczywiście.I choć jestem świadomy, że to nie należy do obowiązków głównego psychologa, byłbym wdzięczny, gdybyś zapieczętowała jego akta.I żebyś ty osobiście prowadzili jego przypadek.Rykor gapiła się w ekran.– Aha.Rozumiem.Mahoney przesłał jej półuśmiech.– Oczywiście.Wiedziałem, że zrozumiesz.Rozdział 18– Nazywam się Lanzotta – grzmiał głos.– Szef szkolenia sierżant Lanzotta.Przez następny Imperialny Rok możecie uważać mnie za Boga.Sten, bezpiecznie ukryty w pstrej gromadzie rekrutów, spoglądał kątem oka na stojącego przed nim masywnego mężczyznę w średnim wieku.Lanzotta nosił cętkowany brązowy mundur Bojowej Dywizji Gwardii oraz podwinięty, szerokoskrzydły kapelusz Oddziału Szkoleniowego.Jedyną dekoracją, poza małym czarnym oznaczeniem stopnia, był wieniec wielu gwiazd Weterana Bojowego Oddziału Planetarnych Szturmowców.Z obu stron stało dwoje potężnych kaprali.– Klękanie i ofiary całopalne nie są konieczne – ciągnął Lanzotta.– Zwykły szacunek i absolutne posłuszeństwo całkowicie mnie uszczęśliwią.Lanzotta uśmiechnął się uprzejmie do rekrutów.Jeden z mężczyzn, ubrany w pstrokate, lśniące cywilne jedwabne ubranie z jakiegoś dalekiego świata popełnił ten błąd, że uśmiechnął się w odpowiedzi.– Aha.Mamy tu kogoś z poczuciem humoru.– Lanzotta przeszedł do przodu, aż stanął tuż przed tym człowiekiem.Wydaje ci się, że jestem zabawny, synu?Z twarzy chłopaka zniknął uśmiech.Nic nie odpowiedział.– Myślałem, że zadałem ci pytanie – rzekł Lanzotta.– Czy mówiłem za cicho, kapralu Carruthers?Jedna z wielkich postaci poruszyła się lekko.– Słyszałam pana dobrze, sierżancie – powiedziała kapral Carruthers.Lanzotta kiwnął głową.Jego ręka strzeliła do przodu i złapała rekruta za gardło.Zupełnie bez wysiłku podniósł chłopaka trochę do góry i trzymał.– Naprawdę lubię otrzymywać odpowiedzi na moje pytania – powiedział z namysłem.– Chciałbym wiedzieć, czy uważasz, że jestem zabawny.– N-nie – zabulgotał rekrut.– Zdecydowanie wolę, aby zwracano się do mnie zgodnie z moją rangą – oznajmił Lanzotta.Gwałtownie odrzucił chłopaka.Ten upadł ciężko na ziemię.– Odkryjesz, że poczucie humoru jest niezwykle użyteczne – dodał.– Jest was tu dzisiaj setka.Zostaliście wybrani, aby wstąpić w szeregi Pierwszego Pułku Szturmowców Gwardii.Witam was.Musie wiedzieć o tym, że nasza komisja rekrutacyjna jest bardzo wybredna.Powiedzieli mi, że mniej niż jedna osoba na sto tysięcy kwalifikuje się do Gwardii [ Pobierz całość w formacie PDF ]